Projektowanie nowego biura to proces, który z założenia powinien być źródłem satysfakcji dla firmy i jej pracowników. Zdarza się jednak, że rozmaite trudności niepotrzebnie go komplikują i rozwlekają w czasie. Jak tego uniknąć?
Jak w każdym kompleksowym procesie, ważne jest odpowiednie przygotowanie. Zanim architekci usiądą przed komputerami, muszą dysponować odpowiednio dużym poziomem wiedzy na temat potrzeb klienta. Służą do tego spotkania wstępne, których celem jest zdefiniowanie sytuacji i szukanie inspiracji. – Najważniejsze jest precyzyjne określenie ram projektu. Musimy wiedzieć, jakim budżetem dysponujemy, jakie są priorytety klienta, z jakimi problemami się dotąd borykał. To daje nam wiedzę, która w naturalny sposób wyznacza granice przyszłej wizji – tłumaczy Monika Szawernowska, Prezes Zarządu pracowni projektowej Concept Space. Im więcej informacji, tym lepiej – odpowiedni poziom porozumienia gwarantuje, że architekci oraz klient będą patrzyli w tą samą stronę. Pozwoli to oszczędzić czas i uniknąć nieporozumień. Nie ma sensu przedstawiać kosztownej, awangardowej wizji aranżacji, gdy później okazuje się, że firma dysponuje budżetem na proste, minimalistyczne wnętrze. Klient w efekcie jest niezadowolony, ponieważ nie może mieć tego, co widział, a projektanci poświęcają wspólny czas na tworzenie koncepcji, które nie mają szans realizacji. Jeżeli firma korzysta z brandbooka, wyznaczającego identyfikacyjne standardy wizualne, podstawą jest przekazanie go architektom. Oprócz wyznaczenia granic jest on dla projektantów ważną wskazówką w zakresie doboru kolorów czy form graficznych, wykorzystanych później w projekcie. Warto pamiętać, że to, co jest oczywiste dla pracowników firmy, niekoniecznie takie jest dla architekta, który nie zna firmy od podszewki. Dlatego warto mówić o wszystkim. Ważne są również ograniczenia techniczne budynku. Najemcy często nie zdają sobie z nich sprawy, ich prawem jest jednak zażądać takiej informacji od właściciela nieruchomości, w której wynajmują powierzchnię.
Wydaje się, że hasło „macie wolną rękę” to marzenie każdego projektanta. Nic bardziej mylnego! Praktyka wskazuje, że projekty, które są pozbawione ram nakreślonych przez klienta, zazwyczaj lądują w koszu lub wymagają gruntownych zmian. Dlaczego? Ponieważ dopiero po ich powstaniu okazuje się, że wiele ich elementów jest nie do zaakceptowania przez zleceniodawcę, ze względu na koszty lub charakter. Reasumując – im więcej danych klient przekaże architektom, tym większa szansa, że wszystko pójdzie zgodnie z planem i spełni oczekiwania. Na pierwszym etapie współpracy, czyli analizie i definicji potrzeb, ważny jest też czas. Nie ma sensu się spieszyć – można wtedy pominąć istotne aspekty czy problemy, które wypłyną w późniejszym czasie i skomplikują proces.
źródło:
Monika Szawernowska, Prezes Zarządu Concept Space